urodziny. Dziś dowiecie się jak wygląda flaga i herb Bydgoszczy. Posłuchamy Hejnału Bydgoszczy. Poznamy kilka wybranych zabytków i obiektów miasta. Zapraszam do aktywnego udziału w zajęciach. 4. Odszukanie miasta na mapie – dzieci samodzielnie próbują określić położenie Bydgoszczy na mapie Polski. Z mapy Bydgoszczy odczytują
Flaga narodowa Peru. Flaga Peru przechodziła kilka modyfikacji – zmieniał się m.in. jej układ kolorów. Dodawany do niej był także symbol inkaskiego boga słońca Inti. Aktualny jej wygląd został zatwierdzony przez rząd peruwiański w 1825 roku. Flaga Peru zyskała wtedy ostateczny układ z trzema pionowymi pasami oraz herbem po środku.
Wspólna europejska armia z prymatem militarnym Niemiec finansowana przez wszystkie państwa UE. Takie są zamierzenia związane z powstaniem unijnego superpaństwa. Problemem jest to, że Berlin i Paryż, zmuszając inne państwa do tego projektu, nie mają ani wydajnych linii produkcyjnych np. czołgów, ani nie spełniają wymogu NATO rocznych wydatków na armię na poziomie 2 procent PKB
Flaga Kanady. Dopiero po inauguracji flagi w kształcie liścia klonu w 1965 r. Kanada miała swój własny sztandar narodowy. Na początku istnienia Konfederacji Kanadyjskiej flaga Royal Union, czyli Union Jack, była nadal używana w brytyjskiej Ameryce Północnej.
Królestwo Belgii. Stolica. Region Stołeczny Brukseli. Kontynent. Europa. Członek. Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska, NATO. Ludność. 11 522 169 (2019)
Agnieszka Tambor. 2018, (Nie)codzienny polski. Książka to pomoc dydaktyczna przeznaczona do kształcenia kompetencji leksykalnych z zakresu słownictwa specjalistycznego. Podręcznik uzupełnia i znacznie poszerza w tej kwestii materiały znajdujące się w kursowych podręcznikach do nauczania jpjo. Publikacja to propozycje zajęć
Z budynków na pewno należy wymienić ratusz. Bardzo ładnie wygląda deptak. Dworzec kolejowy jest oddalony około 1 km od centrum. To przeciętny dworzec, wyglądający podobnie jak wiele polskich dworców w trzydziesto- lub czterdziestotysięcznych miastach. Przy dworcu do niedawna stała lokomotywa parowa jako eksponat na tle wieży ciśnień.
QMmeD. Belgrad, podobnie jak i cała Serbia, nie ma szczęścia do turystyki. Większość zwiedzających wybiera chorwackie wybrzeże, miasta Czarnogóry lub macedoński Ochryd. Tymczasem stolica Serbii kusi zabytkami, niskimi cenami i wyśmienitą kuchnią. Dumni Serbowie twierdzą, że Belgrad to jedno z najstarszych miast europejskich. Co ciekawe jest w tym zdaniu sporo prawdy - wykopaliska archeologiczne potwierdzają, że człowiek żył na tych terenach już w czasach paleolitu. Wiele wieków później na obu brzegach Dunaju osiedlili się Celtowie i Trakowie. Ten fakt również jest podkreślony przez wielu współczesnych mieszkańców Belgradu. Jeśli dołożymy do tego opowieści o przebywających tu Argonautach to mamy bałkańskie mitologizowanie historii w pełnej krasie. Centrum Belgradu Krótka historia miasta Okres podbojów rzymskich zaowocował ufortyfikowaniem jednej z dawnych osad celtyckich. Przeszła ona do historii pod nazwą Singidunum i pozostała w granicach cesarstwa aż do czasów Bizancjum. Wielokrotnie niszczona i odbudowywana została ostatecznie przejęta przez Serbów, którzy przybyli na te tereny pod wodzą tajemniczego Nieznanego Księcia z obszaru dzisiejszych Czech lub Śląska. Krótko potem pojawia się po raz pierwszy nazwa Belgrad (Beograd czyli białe miasto). Gród rozwijał się bardzo szybko, jednak ze względu na swoje położenie regularnie przechodził z rąk do rąk. Walczyli o niego Serbowie, Węgrzy i Turcy. W 1456 roku doszło do dramatycznej obrony miasta przed armią turecką. Połączone siły węgiersko-serbskie zadały przeciwnikom klęskę. Ponoć dowodzący obroną Jan Hunyady miał w decydującym momencie podpalić dolinę do której wkroczyły pułki janczarów. Decydujący atak na oblegających poprowadził święty Jan Kapistran, zmuszając Turków do panicznej ucieczki. Jednak już w 1521 roku Belgrad upadł - pozbawione pomocy miasto było bronione tylko przez kilkuset żołnierzy. Rozpoczęło się trwające kilkaset lat panowanie tureckie. Trzeba jednak przyznać, że obecna stolica Serbii nie wyszła na tym najgorzej. W XVII wieku Belgrad był jednym z największym miast imperium osmańskiego, zamieszkiwało go prawie 100 tysięcy ludzi. Do zahamowania jego rozwoju doszło w XVIII wieku - upadające państwo Turków toczyło liczne wojny z Austro-Węgrami. Miasto było kilkukrotnie oblegane i zdobywane. Ostatecznie w 1841 Belgrad stał się stolicą księstwa serbskiego, które wkrótce uzyskało status królestwa. Podczas pierwszej wojny światowej miasto po ciężkich walkach ulicznych zostało zdobyte przez Niemców i Austriaków. Mimo wysiłków Serbów wyzwolono je dopiero pod koniec wojny stając się stolicą Królestwa Jugosławii. Jego upadek przyniosła II wojna światowa. Belgrad dwukrotnie bombardowano (lotnictwo niemieckie i alianckie). Miasto wyzwoliły oddziały komunistyczne, a w 1945 roku ich przywódca Josip Broz Tito ogłosił w nim powstanie Federacyjnej Ludowej Republiki Jugosławii (później Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii). Szybki rozwój gospodarczy kraju i stolicy został zahamowany po śmierci dyktatora. Efekty jego polityki etnicznej doprowadziły do krwawej wojny w latach 1991-1995. Doszło do bombardowania Belgradu przez lotnictwo NATO. Jak zwiedzać Belgrad? Dziś Belgrad powoli odzyskuje dawny blask choć wielu jego mieszkańców nadal żyje w skrajnej biedzie. Mimo to miasto przyciąga turystów nocnym życiem i licznymi zabytkami. Widok na rzekę w Belgradzie Ile czasu poświęcić na zwiedzanie Belgradu? Stolica Serbii jest dużym i bogatym w zabytki miastem. Na jej dokładne zwiedzenie będziemy potrzebować 3-4 dni. Jeśli chcemy zwiedzić też okolice Belgradu nasz pobyt może się przeciągnąć do tygodnia. Belgrade Pass Belgrad posiada swoją kartę miejską. Pozwala ona darmowy bądź zniżkowy wstęp do wielu obiektów, a także dodatkowe darmowe noclegi w niektórych hotelach. Karta jest ważna przez trzy dni i kosztuje 682,11 RSD (ok 23 zł). Poruszanie się po Belgradzie Belgrad zajmuje spory obszar i podczas zwiedzania często nie obędzie się bez kupna biletów na komunikację miejską. Do dyspozycji mamy metro, autobusy, trolejbusy i tramwaje. Kontrolerzy biletów noszą charakterystyczne odblaskowe kamizelki. Często pojawienie się na przystanku tak ubranej osoby powoduje, że autobus opuszcza większość podróżnych. Zwiedzanie Belgradu Kalemegdan Ta dawna twierdza położona przy ujściu Sawy do Dunaju to chyba najbardziej malownicza część miasta. Spod znajdującego się tu Pomnika Zwycięstwa (nagi mężczyzna z mieczem i orłem często kojarzony z mitycznym Heraklesem) rozciąga się przepiękny widok na te dwie rzeki. Z dawnych fortyfikacji zachowały się: średniowieczna baszta Nebojšy i pochodząca z XVIII wieku brama Karola VI. W dawnej twierdzy działa Muzeum Wojska (Vojni muzej) prezentujące wyposażenie serbskiej armii na przestrzeni wieków. W jej północno-wschodniej części zlokalizowano belgradzkie ZOO. Warto zobaczyć też związaną z historią Serbii cerkiew Ružica. Stare Miasto Najważniejsze zabytki skupione są wokół deptaka Kniazia Michała (Knez Michaila). Ulica zaczyna się w okolicach placu Republiki, gdzie ma swoją siedzibę Muzeum Narodowe (Trg Republike 1a). Z ciekawszych budynków wymienić należy neorenesansową Fundację Mikołaja Spasica (Knez Michaila 33) i pochodzący z XX wieku modernistyczny wysokościowiec Pałac Albania. Warto zobaczyć też fontannę Čukur (Dobračina 36) upamiętniającą zamordowanego przez Turków Serba, którego śmierć doprowadziła do walk pomiędzy Turkami i Serbami w 1862 roku. Najważniejsze świątynie Starego Miasta to cerkiew św. Aleksandra Newskiego (Cara Dušana 96), sobór św. Michała Archanioła (Kneza Sime Markovića) i jedyny meczet Belgradu - Bajrakli (Gospodar Jevremova 11). Ci którzy lubią muzea powinni odwiedzić Muzeum Etnograficzne (Studentski trg 13) lub Muzeum Belgradu (Resavska 40). Plac Slavija Okolice tego ruchliwego placu to nowsza część miasta. Już z daleka widać kopuły olbrzymiej cerkwi świętego Sawy (Krušedolska 2a) - jednej z największych prawosławnych świątyń na świecie. Budynek można już zwiedzać, ale wnętrza nie zostały jeszcze ukończone. Nieco dalej (w stronę Starego Miasta) wznosi się cerkiew św. Marka (z lat 30. XX wieku) z kolekcją cennych ikon serbskich. Przy ulicy Nemanjina 22 pozostały ruiny budynku dawnego Jugosłowiańskiego Ministerstwa Obrony - zbombardowany przez lotnictwo NATO obiekt nie został odbudowany. Władze Serbii rozważają jego rozbiórkę, ale podjęto też próbę wpisania go na listę UNESCO. Przy ulicy Krunska 51 w uroczym pałacyku mieści się Muzeum Tesli. Ten jeden z najwybitniejszych wynalazców w historii pochodził właśnie z Serbii. Spacer po parku w Belgradzie Zemun Ta położona po drugiej stronie Dunaju część miasta przez wiele lat była niezależnym ośrodkiem miejskim. Jej tradycje również sięgają czasów najdawniejszych. Po średniowiecznej twierdzy pozostały jedynie resztki i wzgórze Gardoš gdzie miał umrzeć Jan Hunyady. Z wybudowanej na jego cześć wieży rozciąga się przepiękny widok na starą część miasta. Warto przespacerować się po tej niezwykłej dzielnicy pełnej kontrastów - bogate położone nad Dunajem wille sąsiadują z biednymi drewnianymi domkami i pamiętającymi XVIII wiek domostwami. Historię dzielnicy z pewnością przybliżymy sobie w Muzeum Tradycji Zemunu (Glavna 9). Warto zwiedzić znajdujące się na lotnisko Muzeum Lotnictwa. Wśród eksponatów turyści mogą obejrzeć zestrzelone przez serbską obronę przeciwlotniczą samoloty NATO. Inne Na południu miasta wznosi się słynny Dom Kwiatów (okolice Bulevar kneza Aleksandra Karađorđevića) czyli miejsce ostatniego spoczynku dyktatora Jugosławii Josipa Bros Tito. Wokół grobu powstało niewielkie muzeum tej kontrowersyjnej postaci. Belgrad - pomnik Tito W okolicy znajduje się też stadion Crveny Zvezdy (działa tam sklep dla fanów piłki nożnej z dużą liczbą pamiątek). Obok niego zaś willa serbskiej piosenkarki Cecy, której związek ze zbrodniarzem wojennym Arkanem Raznatovicem przez wiele lat był tematem licznych plotek. Bezpieczeństwo Belgrad jest stosunkowo bezpieczny dla podróżujących. Poza grasującymi wśród dużych skupisk ludzi kieszonkowcami nie powinno nas spotkać tutaj nic złego. Należy jednak wystrzegać się wypraw do położonych na obrzeżach miasta osiedli cygańskich. Jedzenie Kuchnia serbska składa się z potraw charakterystycznych dla Bałkanów. Zanim jednak wejdziemy do którejś z restauracji warto spróbować jakiejś z serbskich przekąsek. “Serbski hamburger” czyli pljeskavica z pewnością zaspokoi nasz głód. Można też spróbować małych kiełbasek cevapcici, przyrządzanej z białym serem gibanicy lub składającego się z ciasta francuskiego i różnych dodatków dania nazywanego burek . Z alkoholi niezwykle popularne są pędzone na owocach wódki rakija. Pomnik w Belgradzie Na co uważać w Belgradzie? Serbowie mimo bałkańskiego usposobienia są dość zamkniętym narodem. Tragedia niedawnej wojny sprawiła, że nie są tak otwarci wobec obcych jak inne bałkańskie narody. Lepiej więc uważać podczas rozmów na temat historii najnowszej. Okolice Belgrad to świetny punkt na poznanie Serbii. Można się stąd szybko dostać do Nowego Sadu czy Sremskiej Mitrovicy. Kuszą też mniej popularne wśród turystów miejsca jak np. zamek Gulobac (gdzie zginął Zawisza Czarny) czy Ravna Gora (sanktuarium czetników). Również przedmieścia Belgradu kryją wiele niespodzianek jak np. monastyr Rakovica.
Wojwodina - Nowy Sad Adres: Serbia Wojwodina Nowy Sad, Stari grad Wojwodina: Autonomiczny okręg Serbii Stolica - Nowy Sad Przez Serbów nazywany Serbskimi Atenami Liczba ludności: ~381 tys. (2002r.) Powierzchnia: 129,4 km kw. Atrakcje turystyczne: Twierdza Petrovaradin Dunaj i liczne plaże Ok. 20 km od Centrum miasta Park Narodowy Fruška Gora Serbski Teatr Narodowy Festiwal muzyczny EXIT Novi Sad Jazz Festival Belgrad Adres: Serbia Belgrad, Kneza Mihaila Miasto: Stolica Serbii Starożytne Singidunum, daw. Białogród Liczba ludności: ~ 1,75 mln (2007r.) Powierzchnia: 359,9 km kw. Klimat: cechy klimatu kontynentalnego oraz umiarkowanego Parkowanie: w wyznaczonych miejscach za opłatą za pomocą smsa Belgrad uznawany jest ja za jedno najbardziej imprezowych miast świata Atrakcje turystyczne Ujście rzeki Sawy do Dunaju Twierdza Kalemegdan Cerkiew Św. Sawy Parlament Mauzoleum Josipa Broz Tito Ada Ciganlija - zalew rekreacyjny Zlatibor Adres: Serbia Zlatibor, Улица Панта Мијаиловића Miasto i region w Alpach Dynarskich Miejsce wypoczynku Serbów Baza wypadowa w Góry Dynarskie Jezioro zlatiborskie Dane aktualne na dzień Corps Diplomatique na Bałkanach Granica Węgry-Serbia Góry Po roku oczekiwania nadszedł w końcu czas wakacji. Czas w którym, wsiadamy, jedziemy i odpoczywamy. Zapraszamy na I część opowieści pod hasłem “Kropek na nieznanych drogach – Serbia”. Sam pomysł wakacji na Bałkanach wziął się z chęci zobaczenia czegoś innego niż w typowych kurortach z milionami “europejskich” turystów. Zobaczenia krajów gdzie całkiem niedawno toczyła się wojna, gdzie od 20 lat ludzie w końcu mają prawo posiadać samochód (relacja z Albanii), gdzie na podwórku pod oknem znajdują się groby bliskich (relacja z Sarajewa) i w końcu gdzie góry wpadają do morza (relacja z Czarnogóry). Trasa przebiegała tak aby zobaczyć stolice poszczególnych bałkańskich krajów. W pierwszy dzień jechaliśmy głównie autostradami (trzeba było tylko przebić się przez Polskę i kawałek Słowacji). Jako, że czekało na nas kilka państw i różne waluty postanowiliśmy wziąść tylko Euro wymieniając je na bieżąco wtedy kiedy potrzeba. Wczesnym rankiem, w końcu do pierwszego celu było ok. 900km, uruchomiliśmy silnik i pojechali przez Bratysławę i Budapeszt wprost pod granicę Serbską, gdzie miała się zacząć Nasza bałkańska przygoda. Kilkadziesiąt samochodów na dwóch pasach przed granicą przypomniało nam o tym, że tu kończy się Unia Europejska i zaczyna inny nieznany nam świat. Granica z Serbią Ale zaraz! Trzeci pas był wolny, nikt nie zapuszczał się do tego okienka, a nad nim znajoma flaga z gwiazdkami i napis “EU citizens”. Spojrzeliśmy na siebie, na znak, na samochody w kolejce (również z rejestracjami unijnymi), na wolny pas, na siebie i lampka nad głową oraz delikatny uśmiech powiedział nam, że “EU citizens” to my 🙂 Kierunkowskaz, jedynka, skręt, dwójka, mijane samochody, trójka, mijane spojrzenia zawistnych (a może zdziwionych) kierowców, czwórka, hamulec i okienko paszportowe. -Passports, please – rzekła celniczka, -Here you are – odpowiedzieli podróżnicy, -Ok, you can go – powiedziała Pani w mundurze, -Bruuum – odparł zadowolony Kropek. Przejechaliśmy przez granicę a za nami pozostał tłum samochodów. Poczuliśmy się jakbyśmy byli z innego świata. Oni czekają w kolejce, my jedziemy. Ech – Serbio – zaczynamy przygodę. Lecz po chwili, po kilkuset metrach drugie bramki graniczne, tym razem z celnikami serbskimi. Sytuacja taka sama: kilkadziesiąt samochodów w kolejce i jeden pas wolny z napisem “CD”. Spojrzeliśmy na siebie i bez dłuższej chwili zastanowienia ruszyliśmy naprzód. Skoro raz się udało bez kolejki to i czemu drugi raz ma się nie udać. Po dojechaniu do bramki podszedł celnik, wziął paszporty, otworzył je, zamknął i machnął ręką zapraszając do jazdy… ale w drugim kierunku aby się cofnąć i czekać jak wszyscy :). Na ten niespodziewany gest grzecznie wrzuciliśmy wsteczny bieg i ruszyli do tyłu mijając twarze z uśmieszkami 🙂 Jak się później okazało jednak nie należymy do “Corps Diplomatique”, nie mamy dyplomatycznych paszportów, Kropek też nie wygląda na dyplomatyczny samochód (chyba że jakiegoś biednego afrykańskiego kraju) i musimy stać jak wszyscy, jak zwykli śmiertelnicy, jak większość obywateli zwykłego świata, ale przynajmniej jedne bramki udało nam się przejechać szybko jak Ci “lepsi”. Po 40 minutach czekania w upale, sprawdzeniu paszportów, wbiciu pieczątek wjechaliśmy na serbską ziemie i serbską autostradę. Serbia Tu chwilę, tytułem wstępu, po krótce zanudzę historią 🙂 Serbia jest jednym z najmłodszych państw Europy. Dzięki naszemy czytelnikowi Piotrowi Kieracińskiemu należy się tu sprostowanie: Oczywiście Serbia nie jest nowym, młodym krajem. Kraj oraz naród serbów posiadają bogatą historię. Od wieków występowali na mapach Europy (również jako Raszka, Zeta). Nasze powyższe, pierwotne zdanie to taki skrót myślowy – chodziło nam o obecny kształt granic Serbii. Powstała w 2006 roku po rozpadzie Serbii i Czarnogóry (Federalna Republika Jugosławii). Wcześniej wraz z innymi obecnie krajami istniała Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii (Jugosławia), utworzona po II wojnie światowej. Liczne nieporozumienia oraz mieszanka różnych narodowości i kultur w pewnym momencie sięgnęła zenitu i wybuchła krwawa wojna domowa. Bośnia i Hercegowina Pozostalości po wojnie ? Sarajewo dziś Poszczególne republiki wchodzące w skład Jugosławii walczyły o swoje miejsce we współczesnym świecie. W latach 1991-1992 nastąpił rozpad Jugosławii. Późniejsze lata jeszcze bardziej podzieliły to co zostało – Czarnogóra odłączyła się od Serbii, a na terenach Serbii pozostały jeszcze dwa autonomiczne regiony. W 2008 roku kolejne zamieszki doprowadziły do jednostronnego ogłoszenia niepodległości przez Kosowo. Niepodległość Kosowa na chwilę obecną uznaje około połowa stałych członków ONZ, w tym Polska. Drugim autonomicznym regionem z własnym prezydentem i premierem jest Wojwodina. Jest to północny region Serbii rozciągający się od granicy z Węgrami do Belgradu. Kończąc wstęp historyczny naszym pierwszym celem wycieczki była stolica Wojowidiny – Nowy Sad. Początkowo chcieliśmy jeszcze jechać do Kosowa, ale z powodu drogiego (50 euro) wjazdu na teren Kosowa oraz, że leży ono trochę nie po drodze planu naszych wakacji zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Droga od granicy do Nowego Sadu nie wywarła na nas jakiegoś większego wrażenia. Może dlatego, że jechaliśmy autostradą, która była dobrą drogą dwupasmową. Teren płaski, poza drogą pola, pola, pola i co jakiś czas radiowóz policyjny. Wnoszenie opłat za autostrady jest trochę inne niż u nas. Jadąc zauważa się jedynie znaki, że zaraz będzie odcinek płatny, przejeżdża się jakby nigdy nic, a po jakimś czasie bramki i opłata, która nie jest specjalnie wysoka. Wojwodina – Nowy Sad Yugo – ich jest tu mnóstwo Nowy Sad Po jakimś czasie zjechaliśmy z autostrady i późnym popołudniem wjechaliśmy do stolicy Wojwodiny – Nowego Sadu. Miasteczko małe i ładne. Co od razu rzuciło nam się w oczy to samochody o odpowiedniej temu regionowi klasie. Większość to Yugo, Zastawa itp., więc i Kropek mógł się poczuć jak coś lepszego 🙂 Mieliśmy zarezerwowany hotel (hostel) w centrum miasta więc przejechaliśmy przez niemal cały Nowy Sad i dotarli na ulicę Radnicką, gdzie znajdowało się nasze lokum. Kropek zaparkował pod drzewem na ulicy i weszliśmy do hostelu. Osoba, która nas przyjmowała była wyjątkowo miła i pomocna. Już dawno nie spotkaliśmy się z tak sympatyczną obsługą. Opowiedziała nam wszystko to co chcieliśmy i nie chcieli wiedzieć, dała mapę miasta, pokazała gdzie i jak iść. Przyznam, że pełen profesjonalizm. W hostelu natomiast jak nigdzie indziej był niespotykany dla nas system mieszkania. Pokoje dla gości nie były zamykane na klucz, a torby i co cenniejsze zamykało się w szafkach znajdujących się w holo-kuchnii. W innym pokoju goście nawet nie zamykali drzwi i spali przy otwartych. Samego właściciela jak i osób z obsługi od wieczora do rana nie było w budynku. Była tylko kartka z telefonem, że jak coś to jest w budynku na ulicy obok. Widać tu duże zaufanie do odwiedzających. Na miejscu dostępny telewizor, Internet, express do kawy itp. sprzęty i nikt nic nie wynosił w nocy 🙂 Rynek i Ratusz MPO Twierdza Petrovaradin Po ogarnięciu się i zalaniu łazienki skierowaliśmy się na stare miasto. Jego centrum czyste i zadbane, jedynie jak się skręci w mniej popularną ulicę to już gorzej. Śmieciarki – złożone z konia i wozu obklejonego tekturą. Obdrapane mury, kontenery z nie pachnącymi śmieciami. Natomiast rynek starego miasta jak większość innych tego typu centrów. Plac, kościół, ratusz i ludzie. Centrum tętni życiem, a im bliżej nocy tym większy ruch. Ratusz nocąZachód Czysta szeroka ulica handlowo-reprezentatywna przypominała nam zakopiańskie Krupówki. Przespacerowaliśmy przez nią i skręcili w kierunku drugiej pod względem wielkości rzeki w Europie – Dunajowi. Od właściciela hostelu wiedzieliśmy co nas tam spotka – twierdza Petrovaradin. Sam Dunaj czysty, szeroki i ładny. Po drugiej stronie mostu znajduje się wspomniana okazała twierdza. Efekt zachodzącego słońca nad rzeką sprawiał, że miejsce nad Dunajem było magiczne. Przeszliśmy przez most pooglądali zaniedbane budynki i wrócili do czystego rynku Nowego Sadu. Po drodze przeszliśmy przez miejski park, również ładny jak i tłummy. Na rynku zjedliśmy kolację, napili jakiejś wody, pospacerowali i udali z powrotem do hostelu. Zmęczeni po całym dniu wrażeń poszliśmy spać mając na uwadze, że to dopiero początek… Belgrad O poranku podekscytowani nowymi wyzwaniami i nowymi miejscami opuściliśmy Nowy Sad. Znów podróżując autostradą po dwóch godzinach dojechaliśmy do Belgradu. Tam nie mieliśmy w planach noclegu więc od razu zabraliśmy się za zwiedzanie. Miasto duże i zatłoczone. Nie było widać jednak specjalnie śladów bałkańskiej wojny. Widzieliśmy tylko jeden zniszczony budynek (nie wiem czy to od wojny czy od czegoś innego). W palącym słońcu dojechaliśmy pod jedną z największych na świecie cerkwi prawosławnych. Cerkiew św. Sawy Remont w Cerkwi Fontanna Cerkiew św. Sawy znajduje się w samym środku miasta i dumnie góruje nad wąskimi uliczkami. Parkingu obok nie znaleźliśmy ale akurat trwał remont cerkwi więc wjechaliśmy na teren budowy i zaparkowali. Nikt się nie czepiał, nawet stacjonującą obok policja. Cerkiew robi wrażenie – duży biały budynek z kopułami i krzyżami. W środku nie było prawie nikogo, chociaż co jakiś czas wchodziły pojedyncze osoby całowały portret świętego i wychodziły. Przed cerkwią znajdował się zadbany mały plac z fontannami i ławkami. Odpoczęliśmy chwilę i ruszyli rzek Znalezienie miejsca parkingowego bliżej starego miasta chwilę nam zajęło. Nie mogliśmy się połapać jak wygląda sprawa z opłatami za parkowanie. Pod tym względem miasto nie jest przystosowane dla zagranicznych gości. Podjechaliśmy pod ambasadę Słowenii i tam po krótkiej rozmowie z policjantami dowiedzieliśmy się, że opłaty za parkowanie wnosi się za pomocą smsa, ale na jaki numer, co wpisać w treści i ile wynosi opłata nie potrafili nam powiedzieć 🙂 Nigdzie nie było na ten temat informacji, znaleźliśmy tylko numer na jaki coś trzeba wysłać. Belradzki deptak Zrezygnowaliśmy więc z opłat i pojechali poszukać czegoś darmowego i bez problemów. Dojechaliśmy nad ujście rzeki Sawy i Dunaju do reprezentatywnego wzgórza z celtyckimi fortyfikacjami – Kalemegdanu, skąd roztacza się wspaniały widok na miasto i okolice. Znaleźliśmy tam darmowe miejsce obok zajezdni tramwajowej przy wejściu na wzgórze. Zanim jednak ruszyliśmy zdobywać fortyfikacje przeszliśmy przez stare miasto. Tu podobnie jak w Nowym Sadzie i innych miastach – zadbany i szeroki deptak z licznymi sklepami dookoła. Nic wyróżniającego się. Napełniliśmy brzuchy i poszliśmy zobaczyć miasto z góry. Kalemegdan to wielki park z muzeami, pomnikami, budowlami rzymskimi, cerkwiami i zoo, całość otoczona starymi murami obronnymi. Prawdopodobnie tu znajdowała się celtycka osada oraz rzymskie miasto. Spacerowanie po niektórych zakamarkach parku grozi śmiercią o czym przypominają odpowiednie tablice informacyjne. Na szczycie góruje pomnik Rycerza Zwycięzcy, który dumnie spogląda na panoramę miasta. Park to Panorama Belgradu Twierdza Kalemegdan Wieża despoty Stefana Belgrad z tego miejsca wydaje się zielonym miastem. Niestety będąc w środku rzeczywistość pokazuje nieco inny obraz – duży ruch, chaos, kurz i smog połączony z ponad trzydziestostopniowym upałem. Belgrad to z pewnością ciekawe miasto, nieco inne niż zachodnie europejskie stolice. Nie ma tu tylu turystów co we Wiedniu czy Budapeszcie. Na pewno jest jednak warte odwiedzenia. Jeśli mielibyśmy nieco więcej czasu z pewnością poznaliśmy Belgrad lepiej i z pewnością znaleźli wiele ciekawych miejsc. My jednak nie mieliśmy całego dnia, a w planach jeszcze około 200km, niestety już nie po autostradach więc po odpoczynku w parku wsiedliśmy w samochód i znów przemierzając cały zatłoczony Belgrad udaliśmy się w kierunku górzystych terenów. Zlatibor Serbskie góry Jezioro z Zlatiborze Po kilkudziesięciu kilometrach skończył się płaski teren a zaczęła powolna wspinaczka. Początkowo zielone małe górki zmieniały się w coraz większe i większe. Początek Gór Dynarskich to takie nasze Bieszczady. Nie za wysokie i zielone. Im dalej na południe tym wyżej i ciekawiej. Naszym celem na ostatni nocleg w Serbii był Zlatibor. Wcześniej słyszeliśmy określenie, że Zlatibor to mała górska miejscowość nazywana Serbskim Zakopanem. W rzeczywistości odnieśliśmy wrażenie, że ktoś kiedyś wpadł na pomysł aby otworzyć setki straganów i utworzyć miasto w stylu “Targ i Rozrywka”. W mieście poza bazą wypadową w góry i małym sztucznym jeziorem znajdują się owe stragany i setki a nawet tysiące ludzi, którzy nie robią nic poza wydawaniem pieniędzy. Poza tym centrum targowym nie widzieliśmy jakichś tłumów, ani na pobliskich górskich polanach ani w pobliżu okolicznych miejscowości. W centrum Zlatiboru wszyscy cieszyli się zapachami kurczaków i kebabów, zimnym piwem i muzyką – beztroskie życie w centrum niczego 🙂 Nie myśląc za dużo wtopiliśmy się w tłum i oddali wakacyjnemu konsumpcjonizmowi. Ku przygodzie Po przespanej nocy w jednym z apartamentów wstaliśmy niczym świt i oddalili w kierunku Czarnogóry. Im bliżej granicy tym ładniejsze góry i większa ekscytacja. Coraz bardziej zanikały drzewa a ukazywały się skały. Prędkość podróżna zmniejszyła się znacząco w porównaniu do dnia poprzedniego. Górskie drogi i małe miasteczka z dużą dawka patroli policyjnych to nie autostrady. Co jakiś czas pod górą wydrążone tunele pozwalały nieco skrócić i przyciągnąć bliżej cel podróży. Wsie i miasteczka znikały w tylnym lusterku a przed przednią szybą wyrastały coraz to nowe góry. Po kilku godzinach przywitało nas kilka baraków oraz znak “Stop Policia”. W kolejce na granicy Serbsko-Czarnogórskiej spędziliśmy około godziny. Tu nie było dla nas osobnego pasa jak poprzednio 🙂 W końcu celnik serbski popatrzył z uśmiechem w paszporty, machnął ręką a my po chwili cieszyliśmy się z toczenia po czarnogórskiej drodze. Goodbye Serbia – Welcome Montenegro krzyczały razem z nami tablice informacyjne. I tak z uśmiechami na twarzach coraz bardziej zbliżaliśmy się do wyczekiwanego wypoczynku nad Morzem Adriatyckim. Ale jak się kilka kilometrów dalej miało okazać nasz uśmiech był przedwczesny, a niespodziewane problemy graniczne miały się dopiero zacząć……. Serbskie panoramy Skalne zwisy Granica z Czarnogórą
Dzisiejszy post jest odpowiedzią na pytanie mojego taty, który chciał wiedzieć, jak Belgrad wygląda po wojnie. Wprawdzie było to jakiś czas temu i wtedy miasto pewnie wyglądało zupełnie inaczej, ale uważam, że jest godne uwagi :) Ogólne wrażenie: Belgrad to miasto z przeszłością... Na każdym kroku widać skutki zawiłych losów nie tylko miasta, ale i całego kraju. Chcę skupić się na najbardziej reprezentatywnej części miasta, czyli Starym Belgradzie. Jest to ta część miasta, którą odwiedza się w pierwszej kolejności. Najładniejsza i najbardziej uczęszczana ulica to ulica Kneza Mihaila (pierwsze zdjęcie). Mnóstwo tam starych kamienic podobnych do tych w Budapeszcie czy Wiedniu. Budynki w większości są ładne i kolorowe, pewnie niedawno były odnawiane. Poniżej próbka: W Starym Belgradzie można znaleźć również budynki w nieco odmiennym stylu...:) Nikogo tutaj nie dziwi połączenie różnych epok w jednym miejscu. Po jednej stronie ulicy może stać piękna kamienica, a po drugiej komunistyczny budynek z klimatyzacją w oknach. Takim przykładem jest Repulic Square: Ale mój ulubiony zestaw to zdecydowanie ten :D
Dziś kierunek nieoczywisty. Trafiłam tam jakiś czas temu przejazdem, a właściwie przelotem w trakcie podróży do Abu Dhabi. Słynna podróżniczka Martyna Wojciechowska powiedziała kiedyś, że „może faktycznie to nie my wybieramy nasze podróże, tylko one nas?”. Wielokrotnie okazało się już, że nie mogę się z tymi słowami nie zgodzić. Mało prawdopodobny jest fakt, że zaplanowałabym weekend w Belgradzie tak, jak to bywa w przypadku moich innych city break. Dlaczego tak uważam? O tym właśnie jest dzisiejszy wpis. Belgrad – warto, czy nie warto? #Architektura i zabytki Na początku muszę zaznaczyć, że Belgrad to nie miasto w stylu Pragi, Bukaresztu czy Budapesztu. Nie znajdziecie tu imponującej architektury i okazałych zabytków. Oczywiście jest kilka miejsc, które warto zobaczyć. Mam na myśli Belgradzki Fort Kalemegdan z XVII wieku, górujący nad Sawą i Dunajem czy Cerkiew św. Sawy. Jednakże w ostatecznym rozrachunku Belgrad niestety pozostaje brzydszą, smutniejszą i z pewnością biedniejszą kuzynką innych stolic europejskich dawnego bloku wschodniego. W sumie trudno się dziwić. Rozpad Jugosławii i trwająca ponad dwa lata wojna domowa na Bałkanach, jaka skończyła się tu zaledwie w 1995r. zniszczyła miasto, które i tak nie było wcześniej w dobrej kondycji. To, co rzuca się w oczy to straszące budynki – zaniedbane i bez polotu – doskonale pamiętające czasy kwitnącego komunizmu. Dookoła panuje prawdziwy misz-masz architektonicznych stylów i przytłaczający chaos. #Atrakcje turystyczne Z tym w Belgradzie również nie jest najlepiej. Zazwyczaj wspomina się o Muzeum Lotnictwa, położonego zaledwie kilkaset metrów od lotniska im. Nikoli Tesli, które także wymaga poważnego zastrzyku finansowego. Muzeum powstało w 1957 r. i od tego czasu chyba niewiele się w nim zmieniło. Obiekt jest zaniedbany i wyraźnie niedoinwestowany, ale na szczęście pierwsze, mizerne wrażenia rekompensują zgromadzone w nim eksponaty. Możecie obejrzeć z bliska legendarne brytyjskie myśliwce Hawker Hurricane oraz Supermarine Spitfire. Najciekawszy jest jednak zestrzelony przez Serbów amerykański superbombowiec F-117 Nighthawk, który podobno był niewidoczny dla radarów. Najwyraźniej nie do końca 😉 I tu niestety muszę postawić kropkę. Więcej atrakcji, jakie mogłyby to miasto wyróżnić, w Belgradzie moim zdaniem brak! Prawdopodobnie będziesz chciał przeczytać tekst City Break Erywań – czyli o tym, że lepiej pojechać gdzie indziej #Serbska kuchnia Muszę jednak uczciwie przyznać, że lokalna kuchnia to chyba jedna z niewielu rzeczy, na które w Belgradzie nie można narzekać. Bałkańska kuchnia jest bardzo smaczna i w porównaniu do innych miejsc w Europie wyjątkowo tania. Kuchnia serbska to połączenie smaków środkowej Europy, Morza Śródziemnego i w Belgradzie warto spróbować čevapčici, czyli popularnych na całych Bałkanach roladek z mielonego mięsa, serwowanych z cebulą i chlebem. Drugie typowe danie to pljeskavica, czyli grillowany kotlet z mielonego mięsa wołowego z dodatkiem doskonałych takim obżarstwie niezbędna jest oczywiście śliwowica, nie rzadko zawierająca aż 60% alkoholu!!! Miałam okazję odwiedzić słynną, najstarszą w Belgradzie restaurację Znak Zapytania, czyli „Kafana” – inaczej „?” Mogę Wam ją śmiało polecić! Oczywiście nie oczekujcie specjałów rodem z trzygwiazdkowych restauracji Michelin, ale miejsce jest klimatyczne i ma z pewnością to coś. Muszę zaznaczyć, że istnieje nieprzerwanie od gości przykuwa dawny wystrój wnętrza, który podkreśla klimat tego miejsca. Nie pozostaje to bez wpływu na odczuwanie smaku tradycyjnych, serbskich dań. Inna kulinarne opcje to liczne restauracje i knajpki, usytuowane wzdłóż ul. Kniazia Michaiła. Deptak ten jest typowy dla innych europejskich stolic. Znajdziecie tam po prostu wszystko – od fastfoodów po eleganckie kawiarnie i sklepy znanych na całym świecie marek odzieżowych. #Atmosfera miasta Belgrad to miejsce przedziwne. Czułam się w nim tak, jakbym przeniosła się w czasie o jakieś 30 lat wstecz. Ulica jest szara i smutna, w najlepszym wypadku można ją nazwać przeciętną. Nawet mieszkańcy wydają się być trochę jak z innej epoki. Sugeruje to ich ubiór, a nawet kobiecy makijaż – już dawno nie widziałam tylu Pań, z błękitnym cieniem na powiekach 😉 Na każdym kroku napotkać można rozłożone na ziemi przenośne stragany, na których sprzedawane są rozmaite przedmioty. Nie wygląda to estetycznie, ale jak widać w Belgradzie jest to zjawisko zupełnie naturalne. Niestety powoduje to, że ulica momentami bardziej przypomina bazar, a nie ścisłe centrum miasta. Moja wizyta w Belgradzie trwała bardzo krótko, więc wrażenia są takie, jakie są… Również z tego względu ciężko jest mi zweryfikować miano „imprezowej stolicy Europy”, jakie w ostatnich latach przywarło do stolicy Serbii. Być może miasto zyskuje przy bliższym poznaniu, ale według mnie nie można liczyć na zbyt wiele. W przeważającej większości odwiedzonych miejsc jest ponuro i przygnębiająco, ale za to bardzo tanio. Mimo upływu lat, napotkać można jeszcze ślady krwawego konfliktu. Wydaje mi się, że musi upłynąć jeszcze sporo czasu, zanim Belgrad i jego mieszkańcy „dogonią” resztę Europy. Z drugiej strony, nie do końca jestem przekonana, czy w ogóle są tym zainteresowani… Na zakończenie przyznaję swoje stylowe gwiazdki – centrum miasta – Restauracja „?” – serbska kuchnia – Muzeum Lotnictwa Ściskam Was stylowo, Ania
Byłem przez kilka dni w Belgradzie i zamiast robić zdjęcia zabytkom i widoczkom, fotografowałem graty. No dobrze, znajdzie się też kilka zdjęć niesamowitych bloków. Oto Serbia i miks, czyli Srpski miks! Dobar dan! Niedawno wróciłem z krótkiego urlopu, który spędziłem w serbskiej stolicy, czyli w Belgradzie. Wybrałem się też na jednodniową wycieczkę do Nowego Sadu, który jest drugim co do wielkości miastem w tym kraju. Jak było? Wspaniale. Belgrad to piękne miasto, które spodoba się i miłośnikom „klasycznych” zabytków w rodzaju pięknych pałaców i kamienic wyglądających jak w Paryżu, jak i tym, którzy wolą zwiedzać betonowe bloki z czasów socjalistycznego modernizmu. Do tego wszystkiego, jest tam po prostu przyjemnie. To kraina pysznego jedzenia, miłych ludzi, uroczych knajpek i życia nocnego, które w najlepsze tętni nawet w środku tygodnia. No i Serbowie lubią psy i wszędzie z nimi chodzą. Ja też lubię, więc się cieszyłem. Zachodnia Brama Belgradu. Na szczycie miała być obrotowa restauracja, ale nigdy jej nie otwarto. Podróż do Belgradu może wzbudzić nostalgię Nostalgicznie robi się już po postawieniu pierwszego kroku w hali belgradzkiego lotniska. W nozdrza uderza zapach, który może sam w sobie nie jest specjalnie przyjemny, ale budzi we mnie skojarzenia z dzieciństwem. Tak pachniał świat kilkanaście lat temu i dawniej. Czym dokładnie? Przede wszystkim… papierosami. W porcie lotniczym im. Nikoli Tesli pali się w opuszczonej kawiarni, która nie jest niczym oddzielona od reszty terminala. Nikt tu się nie bawi w żadne szklane boksy dla palaczy. I choć nie znoszę smaku papierosów i nigdy nie paliłem, belgradzka powitalna mikstura zapachowa sprawiła, że trochę się uśmiechnąłem. Skojarzeń z „dawnym światem” jest więcej. W kawiarniach ludzie rzadziej wgapiają się w telefony, a częściej czytają papierowe gazety. Na chodnikach widać jeszcze budki telefoniczne. Na parterach kamienic są knajpki, kawiarnie i sklepy z „mydłem i powidłem”, a nie banki. Po ulicach jeżdżą – oprócz polskich Solarisów – stare, wysokopodłogowe autobusy. Solaris. To oczywiście nie jest dobre ani dla środowiska ani dla pasażerów z problemami z poruszaniem się, ale pozwoliło mi przypomnieć sobie czasy, gdy dojeżdżałem do szkoły Ikarusami. Stanąłem jedną nogą na obrotowej platformie wewnątrz przegubu, a drugą na „stałym lądzie” i przez chwilę znowu miałem 10 lat. Aż zacząłem się stresować kartkówką z przyrody. I miejscowy wysokopodłogowiec, akurat z Nowego Sadu. Ale czy Serbia jest ciekawa pod względem motoryzacyjnym? „Tak średnio bym powiedział” – cytując klasyka. Zarówno Belgrad, jak i Nowy Sad nie zaskakują pod kątem gratów albo endemicznych samochodów, których nie widuje się w Polsce. Ale to oczywiście nie znaczy, że nie zrobiłem masy zdjęć i nie zanotowałem paru spostrzeżeń. Zacznijmy od tego, co widać na belgradzkiej ulicy. Samochody w Belgradzie są trochę starsze niż w Warszawie Zarówno Belgrad, jak i Warszawa, są stolicami europejskich państw. Mają też zbliżoną liczbę ludności. Ale według danych z 2018 roku, serbskie PKB na mieszkańca było ponad dwukrotnie niższe niż polskie. Nie jest tak, że na ulicach Belgradu albo Nowego Sadu jest biednie. Ale tamtejszy park maszynowy jest starszy. Jeździ więcej aut z początku XXI wieku i jest zdecydowanie mniej typowych dla Warszawy nowych „korpowozow” w rodzaju Passatów, Superbów czy Volvo XC60. Auta premium zdarzają się dość rzadko. Co ciekawe, jest mało SUV-ów, niezależnie od wartości wozu. Serb woli kupić np. Citroena C5 zamiast Toyoty RAV4 za podobną sumę. Wóz klasy premium. Na tle Belgradu, Warszawa wydaje się też Dubajem, jeśli chodzi o ilość drogich aut. U nas Mercedes klasy S, Porsche Cayenne czy BMW X6 to auta niemal równie powszechne, co Opel Astra. Tam jest ich niewiele. Przez cały pobyt widziałem tylko jeden naprawdę egzotyczny samochód. Był to McLaren 570S, ale na niemieckich rejestracjach. Popularne na serbskich ulicach są Fiaty. Jeździ naprawdę dużo Multipli, a przebój w korporacjach taxi stanowi Croma. Z tego miejsca pozdrawiam miłego i skorego do negocjacji ceny taksówkarza, który wiózł mnie takim autem z lotniska i ciekawie opowiadał o historii miasta. A temu, który trzy dni później skasował mnie trzy razy za dużo podczas jazdy na dworzec autobusowy, życzę niekończącej się fali awarii elektroniki w jego Renault Espace. Oby radio samo mu się pogłaśniało, a nawiew przestawał działać. Jak jeżdżą Serbowie? Nie prowadziłem w Serbii samochodu, ale z pozycji pieszego albo pasażera autobusu/taksówki też można sporo zauważyć. Mam wrażenie, że pod względem stylu i kultury jazdy, wycieczka do Serbii też jest podróżą w przeszłość. Niestety, tutaj nostalgii nie będzie. No dobrze, nowsze premium też się zdarzają. Serbowie dużo trąbią, ale nie jest to trąbienie w stylu wschodnio-południowym, oznaczające „Uwaga, jadę”, „Cześć!”, „Spójrz tu!” czy cokolwiek innego, na przykład „Nudzi mi się”. To trąbienie takie, jak w Polsce: oznaczające mniej więcej „Ty $%@&, zaraz cię $@%&”. Gdy jechałem taksówką, kierowca ustawił się na prawym pasie. Świeciła się zielona strzałka, ale z tego pasa można było też jechać prosto. Człowiek za nami uznał to za niewybaczalny grzech. Trąbił i machał rękami przez cały czas, dopóki nie zapaliło się zielone. Jeśli chodzi o wpuszczanie innych podczas zmiany pasa czy wyjazdu z podporządkowanej, mam wrażenie, że Polacy też są już trochę dalej na drogowej drabince ewolucji. Największa różnica dotyczy jednak parkowania. Serbowie kochają parkować na chodnikach Nie, nie chodzi o stawanie na chodniku dwoma kołami. Samochód zajmujący calutką przestrzeń dla pieszych jest w Belgradzie czymś zupełnie normalnym. Tamtejsi kierowcy najwyraźniej zupełnie nie przejmują się tym, że piesi będą musieli wejść na jezdnię czy trawnik, a matka z wózkiem albo osoba niepełnosprawna będzie musiała nauczyć się latać. Ciekawe, czy istnieją w Serbii grupy facebookowe typu „Święte krowy belgradzkie”, czy takie parkowanie jest na tyle powszechne, że nikogo nie oburza. No dobrze, czas na porcję zdjęć. Polecam Belgrad każdemu. Może oprócz red. Baryckiego, bo dostanie zawału na widok tego parkowania. Aha, jeszcze jedno… O co chodzi z brakiem Yugo Koral w miksie? Już tłumaczę. Yugo jest tam nadal spotykanym samochodem. Nie jest może popularne, ale się je widuje, zwłaszcza poza centrum Belgradu. Za każdym razem, gdy jakieś mnie mijało, nie robiłem mu zdjęcia, tłumacząc sobie, że „na pewno jeszcze zdążę”. Dobrze wiecie, co się stało. Nie zdążyłem. Ale przecież i tak wiecie, jak wygląda Yugo, prawda? Serbia: miks. Zaczynamy. Tę Beczkę sfotografował też w Belgradzie red. Koziar, ale w innym miejscu. Czyli jeździ. Sporo jest starych Opli. Naprawdę sporo. Prawda, że sporo? Youngtimer i jakaś Mazda. Wspominałem o Multipli… Golfy są już rzadkością. Piwo przyjechało ZastavOM. Szkoda, że zamiast Audi nie stoi coś ciekawszego, byłby świetny kadr. Kangooooo, wydłużone przez firmę Dangel i rzadkie. Nie ma Yugo, jest Zastava. Po serbsku zastava znaczy flaga. Wielki pojedynek coupe z lat 90, co wybieracie? Alfa czy… Volkswagen? Stały tuż obok siebie, to wyglądało jak bardzo mały zlot youngtimerów. Dlaczego w Polsce nie oferowano Palio hatchback? Golf TAS, czyli produkcji jugosłowiańskiej. Znowu Zastava, ale w tym zdjęciu chodzi o blok. Strajk białoruskich pracowników. Tutaj zastrajkował trolejbus z mińskich zakładów Biełkommunmasz. Woziłbym. Tym trochę mniej. Na ten blok miejscowi mówią Toblerone. Yugo Florida Poly to jedno. Drugie to budynek, w którym stoi. To Sava Centar z 1979 r, budynek targowo-kongresowo-niewiadomojaki, w którym teraz mieszczą się głównie sklepy sportowe. A w środku czas się trochę zatrzymał. Ta Zastava też się zatrzymała, jako reklama pubu. A ta raczej już niczego nie zawiezie, bo jest tylko skorupą. Ale można w niej kupić dobrą kawę. A co to tutaj gnije? W Jugosławii jeździło kiedyś sporo polskich aut. Widziałem jednego Lublina, ale nie zdążyłem zrobić zdjęcia. BIS! BIS! – krzyczą czytelnicy miksu. Niestety, bisów nie będzie, to już wszystkie zdjęcia, dziękuję!
jak wygląda flaga belgradu